Pamiętam jak w szpitalu dostałam mała i pierwszy raz dostawiłam ja do piersi - magiczny moment nie do opisania :) Wiadomo piersi jeszcze puste. Ale dostawiałyśmy często i już na drugi dzień coś tam zaczęło się dziać, na 3-4 mleczko już było. Pamiętam te początkowe nawały kiedy człowiek budził się z całą mokrą bluzką :) Ale pamiętam tez trudy karmienia...okropny ból podczas karmienia - zamykałam wtedy oczy, łzy płynęły ale walczyłam o laktacje i karmienie córki. Opłaciło się :) Ból po jakimś czasie minął a Mila dostawała to co dla niej najlepsze. Długo też uczyłyśmy się jak chwytać brodawki. Ze względu na ich budowę małej trudno było złapać i czasami udawało się dopiero za 20 razem przy jednym podejściu. Ale to też przezwyciężyłyśmy i teraz pięknie łapie i wcina :) Inny problem - szukanie dobrej pozycji. W końcu to też sobie wypracowałyśmy. Kolejną rzeczą, którą uważałam za problem (bo tak mi mówiły położne itd) to krótki czas ssania. Mała od początku potrzebowała 5 max 10 min na pierś. Starałam sie przedłużać ale nie dało rady. Okazało sie że po prostu efektywnie ssie i zjada wszystko do cna :) Do tej pory tak ma - moja mała 10-sięciominutówka hehe Kiedy to wszystko ogarnęłyśmy po jakimś czasie pojawił się kryzys laktacyjny. Głownie wieczorem.. więc znowu częstsze przystawianie herbatki na laktacje, 2 razy mała dostała mm (mleko modyfikowane). Zażegnałyśmy kryzys. Ale i tak wieczorem mleka mniej i mała spała po 2-3h. Ostatnio jeszcze krócej i stwierdziłam ,że wieczorem mam za mało mleka i Mila się najnormalniej w świecie nie najada. Ale w dzień jest go wystarczająco. Może zmęczona całym dniem i stresem tak mam... Pije ciągle herbatkę na laktacje i na dzień pomaga ale wieczorkiem no cóż. Postanowiłam wczoraj że po karmieniu dam jej mm. Dojadła ok 50 ml iiiii spała 6,5h!!! Tak, więc czasami warto złamać zasadę "tylko pierś". I zostanę przy tym 1 razie dziennie :) .Widzę, że Mila lepiej śpi, jest spokojniejsza i radośniejsza :) A widok tych rozkosznie śpiących pucków - BEZCENNY!
Piersią chce karmić jak najdłużej (w ramach rozsądku oczywiście) i ciesze się,że mam taka możliwość. Znam wiele kobiet, które stoczyły ogromną walkę o laktacje, znam takie, które szansy na karmienie piersią nie miały i znam tez takie którym przychodzi to tak łatwo jak kichnięcie :) Co nie zrobimy , jak życie nami nie pokieruje i jakie da nam możliwości - nieważne... ważne żeby wszystko zrobić dla naszego maleństwa tak by było najszczęśliwszym dzieckiem na świecie :) A będzie takie bez względu czy to pierś czy mm - nie mozemy mieć wyrzutów sumienia jeśli nie pójdzie po naszej myśli, dziecko czuje nasze lęki, obawy i stresy. Zadbajmy by czuło tylko radość, spokój i MIŁOŚĆ!!!
<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz