Termin miałam na 14 lipca choć lekarz ostrzegał że mogę urodzić już pod koniec czerwca :) Ale Milunia miała swój plan i czekała na jakiś fajny moment i datę :) wybrała 13-7-13 :) Szczęśliwe dziecko :P
A zaczęło się tak....
W piątek wieczorem poszliśmy z mężem na długi spacer, zjadałam loda (z myślą że to ostatni w tym sezonie hehe) i po tym skurcze zaczęły się regularne ale jeszcze co 10 i więcej minut. Stwierdziłam ,ze nie ma co panikować i poszłam spać :P o 1.00 obudziły mnie regularne skurcze ale do szpitala wybrałam sie dopiero o 4. tego dnia było chłodniej (wiedziała córa co robi i oszczędziła matce upałów hehe). Zrobili ktg - regularne skurcze, pani dr zbadała i mówi "Mamy 2cm rozwarcia-no to rodzimy". Ucieszyłam się, że jeszcze z 10h i zobacze sie z moja córeczką. 2 h później badanie - 3 cm, za kolejne 2h - 4 cm...pomyślałam że w tym tempie do do Bożego Narodzenia tam zostanę. Rozwarcie stanęło i stwierdzili przed 14 ze nic tu sie nie wyklaruje i że przenoszą mnie na patologie. Byłam tam dosłownie z 10 min, jeden skurcz, drugi, uczucie jakby mała mnie kopnęła i pyk - wody odeszły :D wzięłam torbę i wróciłam na porodówkę. Okazało sie że wody sa mocno zielone i muszę urodzić dzisiaj.badanie-4cm, dostał oxy (wynalazek jakiegoś sadysty). O ile na swoich skurczach mogłam wytrwać przy oddychaniu tak przy tym ustrojstwie nie mogłam złapać tchu. Dodatkowo byłam cały czas podłączona pod ktg ze względu na wody i nawet nie mogłam pochodzić. Dobrze,że mąż był ze mną...dodawał mi sił i otuchy. Skurcz za skurczem... Po 3h dalej 4 cm... Pytanie czy zgadzam sie na cesarkę. Zgodziłam sie, w sumie wyjścia nie miałam, nie chciałam ryzykować zdrowia córki. 0 17.00 wjeżdżamy na sale, znieczulenie i zaczynamy. o 17.35 w lampie zobaczyłam najpiękniejszy widok na świecie!!! te małe cudne ciałeczko które tyle miesięcy mieszkało w moim brzuszku. wzruszający moment którego nie zapomnę do końca życia!! Dostałam Mile do wycałowania a potem pojechała do taty żeby mógł popodziwiać nasze wspólne "dzieło". Po zszyciu mnie i przewiezieniu na pooperacyjna przyszedł mąż - odrazu łzy stanęły nam w oczach, powiedziałam tylko "widziałeś jaka piękna?" i w ryk :) Mimo że nie było mojego wymarzonego porodu naturalnego to i tak magiczny moment :) Potem 3 dni w szpitalu na noworodkach o we wtorek rano do domciu :)
i tak zostaliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi - mamą i tatą :)
Mila
ur. 13.07.2013 godz. 17.35
waga: 3810g
wzrost: 58 cm
10 pkt
ostatnie zdjęcie z brzuchem i pierwsze zdjęcie Mili poza brzuszkiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz