"Mama no weźźź nie zasłaniaj!"
"hę?"
karaoke :P
Byliśmy na kontroli u neurologa i rehabilitacje mamy już oficjalnie za sobą. Bardzo dużo nam dała i poznałyśmy wspaniałych ludzi (pozdrowienia dla całego personelu z Zagórza - wspaniałe kobitki!). Byłyśmy tez na pobieraniu krwi (w innym ośrodku a dokładniej w szpitalu) i powiedziałam sobie, że ostatni raz dałam dziecku pobrać krew przez publiczną służbę zdrowia - nie wiedziałam czy mam się rozpłakać czy rozszarpać te pożalsieboże pielęgniarki :/ mało to humanitarne było, Mi płakała jak nigdy a mi serce pękało.... Nie raz miałyśmy pobieraną krew prywatnie i wyglądało to zupełnie inaczej. Zawsze trzymałam małą na kolanach a Panie delikatnie i z uśmiechem pobierały krew. Z NFZ Mila leżała na łóżku trzymana siła przez jedną a pobierała druga (wsadziła igłę, i łapała krew do fiolek ruszając przy tym i gmerając w żyłce igłą i uciskając rączkę). Zacisnęły plastrem rączkę tak, że krew nie dopływała...brak mi słów. I takie osoby pracują z dziećmi :(
Ale szybko utuliłam moją niunie, przyznaję się po wyjściu mi puściło i się popłakałam... Nie podejrzewałam się nawet o takie uczucia jakie targały mną w tym zabiegowym, na prawdę byłam gotowa wyrwać im dziecko i zabić je na miejscu. Ale się opanowałam i nie przeczytacie o mnie w rubryce kryminalnej w lokalnej gazecie hehe tak kocham ta moją pyzunie, że zrobię dla niej wszystko!
Teraz milsza część posta :) mała fotorelacja :)
na placu zabaw...
z mamunią...
z tatusiem...
poszukiwacz skarbów...
(Mi chciała zjeść kamień :D )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz